… pozostaną w mej pamięci oraz na drodze żywota – jako wyjątkowe osobowości! (2)

14 czerwca01 popKazimierz Piechowski, urodził się w 1919 roku i wychowywał się na Pomorzu, w Tczewie. W młodości bardzo aktywny w harcerstwie. Po wielu latach, w swojej autobiograficznej książce „Byłem numerem” pisze: Od drugiego roku życia mieszkałem w Tczewie nad Wisłą. Tu dorastałem. Tu miedzy szkołą a domem rodzinnym pochłaniało mnie harcerstwo. Byłem harcerzem ciałem i duszą, a bycie harcerzem znaczyło dla mnie wiele, znaczyło kochać swoją Ojczyznę.

Gdy wybuchła druga wojna światowa, z opowiadań najbliższych dowiadywał się o zbrodniach jakie dokonywali hitlerowcy najeźdźcy m.in. w podwejherowskich lasach i w lasach niedaleko Starogardu Gdańskiego. Tragicznie przeżywał śmierć ojca w pierwszych tygodniach września 1939 r. – który przed wojną był pracownikiem Polskich Kolei Państwowych (maszynista parowozu), zaś w końcu sierpnia 1939 r. zmobilizowany, brał udział w kampanii wrześniowej.

W połowie listopada 1939 r. Kazimierz wraz z kolegą podjął próbę przedostania się na Węgry, aby następnie dostać się do Francji i tam zaciągnąć do polskich oddziałów wojskowych. Niestety, tuż przed granicą zostali zatrzymani przez niemiecki patrol, przesłuchiwani i torturowani – i więzieni w Sanoku, później na Montelupich w Krakowie oraz w Nowym Wiśniczu.

Dnia 20.06.1940 r. Kazimierz Piechowski w jednym z pierwszych transportów trafił do KL Auschwitz, i tam zarejestrowany został w obozowej ewidencji jako więzień nr 918. Niedługo też dostał się do pracy w Leichenkomando (Leichenträger – więzień pracujący w grupie roboczej noszącej zwłoki), które zajmowało się wywożeniem trupów z dziedzińca bloku 11-go do krematorium. Później, został szczęśliwie przydzielony do pracy w jednym z magazynów, a praca pod dachem dawała większe szanse na przeżycie. Tam też, w sąsiadującym warsztacie naprawczym samochodów SS poznał Ukraińca – Eugeniusza Benderę, wyjątkowo zdolnego specjalistę w zakresie mechaniki samochodowej. Gdy więc Kazimierz Piechowski w maju 1942 r. dowiedział się z pewnego źródła, że jest zagrożony wyrokiem śmierci, wówczas determinacja ucieczki z obozu stała się jego pierwszoplanowym celem. Problemem była wyłącznie kwestia odpowiedzialności zbiorowej stosowanej przez SS-manów wobec współwięźniów – gdy za ucieczkę więźnia, z jego bloku lub komanda, 10 osób skazywano na śmierć. Jakże więc zbawiennym był jego osobisty pomysł, stworzenia fikcyjnego komanda (najmniejsze komanda miały minimum czterech więźniów), a zatem do ucieczki trzeba było zwerbować jeszcze dwie osoby. Plan zakładał, że uciekną jako całe komando wobec czego, nikt za ich ucieczkę nie poniesie kary. Owi dodatkowo namówieni więźniowie do ucieczki to Ksiądz Józef Lampert i Stanisław Jaster. Uciekali więc z obozu: Kazimierz Piechowski (nr 918), Józef Lempart (nr 3419) – ksiądz z Wadowic, Stanisław Jaster (nr 6438) – młody warszawiak, oraz Eugeniusz Bendera (nr 8502). Była to najsłynniejsza, najbardziej brawurowa i spektakularna – udana ucieczka z obozu, o której długo krążyły legendy wśród więźniów. Kazimierz Piechowski jest jedynym żyjącym uciekinierem spośród czterech więźniów, którzy w zuchwały sposób uciekli z KL Auschwitz, gdy niestety, większości więźniów, którzy próbowali zbiec z KL Auschwitz, to się nie udawało, a niejednokrotnie ich ucieczka powodowała bardzo złe konsekwencje dla współwięźniów.

Uzyskawszy tak ciężko zdobytą wolność Kazimierz Piechowski, ową wolność spożytkował na dalszą walkę ze znienawidzonym okupantem, do końca okupacji hitlerowskiej walczył w szeregach konspiracyjnej Armii Krajowej. Po wojnie wrócił na Wybrzeże. Zapisał się na studia na Politechnice Gdańskiej, gdzie zaliczył jeden semestr, podjął pracę w jednym z zakładów pracy. Ktoś niestety doniósł o jego partyzanckiej przeszłości, więc jako były żołnierz AK został uznany za wroga klasowego nowoutworzonej Polski komunistycznej i po pokazowym osądzeniu skazany na 10 lat więzienia. Odsiadywanie dziesięcioletniego wyroku rozpoczął od więzienia w Gdańsku, potem Sztumie, we Wronkach, pracował przymusowo w kopalni „Niwka”.

Zwolniony po siedmiu latach, dokończył studia na politechnice, i podjął pracę jako inżynier. Na emeryturze wraz z żoną zaczął podróżować po świecie, zwiedził ponad 60 krajów, opisał swoje losy w książce pt „Byłem numerem”. O jego słynnej ucieczce nakręcono także film „Uciekinier”.

Postscriptum. Pan Kazimierz pojawił się na terenie byłego KL Auschwitz dopiero w 2002 r. Bał się tego powrotu w miejsce które w jego psychice wywarło tak wielkie piętno. Kilkanaście razy przybywał w to miejsce ze swoją przeuroczą małżonką. Miałem szczęście i zaszczyt spotkania się z Państwem Piechowskimi w Muzeum byłego KL Auschwitz. Jak powiada żona Pana Kazimierza, do dziś prześladują męża sny z Auschwitz, ale takie wyznania słyszałem z ust wielu innych moich rozmówców – byłych więźniów hitlerowskich miejsc kaźni.

A oto jak potoczyły się losy pozostałych współtowarzyszy ucieczki: Ksiądz Józef Lempart zginął w 1947 r. pod kołami autobusu w Wadowicach. Eugeniusz Bendera zamieszkał po wojnie w Warszawie. Zmarł w latach 70-tych. Stanisław Jaster wrócił do Warszawy do walki w AK, ale za jego ucieczkę słono zapłaciła rodzina – rodziców aresztowano, ojciec zginął w KL Auschwitz natomiast matka w Birkenau. Najtragiczniejszy był los Jastera, którego oskarżono o kolaborację z gestapo (posądzając, że dzięki temu udała się tak spektakularna ucieczka). Został skazany na śmierć, a wyrok wykonali żołnierze AK w lipcu 1943 r.

uciekinier_10… pod koniec filmu „Uciekinier” (zdjęcie z kadru filmu – obok), pojawia się na ekranie również żona pana Kazimierza. Jej rozmowa z mężem o marzeniach podróżniczych, które z czasem udało się zrealizować, wprowadza w zupełnie inny wymiar – mimo makabrycznych przeżyć w takiej fabryce śmierci jaką był KL Auschwitz. Rozmowa między małżonkami emanuje spokojem głównego bohatera, i wspaniałe serdeczne relację ze swoją towarzyszką życia. Ta scena bardzo wzrusza i ujmuje za serce, że mimo tak ciężkich doświadczeń życiowych, można zachować romantyzm i przykładną osobowość!

Dodaj komentarz