… ciąg dalszy Karol Miczajka

Cz. 3

Rozmówca mój był osobą bardzo skromną, nie chciał mówić o innych formach wspierania współtowarzyszy obozowej niedoli. Traktował to, co robił, jako oczywisty obowiązek pomocy współwięźniom, mimo, że były to przedsięwzięcia niebezpieczne, w których stale ryzykował życiem. Na warunki pracy Karol Miczajka nie narzekał, były bowiem znośniejsze od tych, w jakich pracowali inni więźniowie. Kiedy jednak wracał z „Gerätekammer” czy „Haus – 7” do obozu, traktowany był tak samo jak wszyscy. Otrzymywał tak samo małą porcję nędznego jedzenia, musiał wystrzegać się bicia i kopniaków rozdawanych przez esesmanów i funkcyjnych pod byle pretekstem. Obozowa rzeczywistość nie szczędziła więźniom przykrych – czy wręcz upiornych – odczuć psychicznych i fizycznych. Więźniowie jedli obiad po powrocie z pracy do obozu około godziny 15:00 lub 16:00, natomiast około 17:00 musieli uczestniczyć w apelu wieczornym, na którym sprawdzano stan ilościowy wszystkich komand. Liczba więźniów musiała się zgadzać, dlatego komanda, które pracowały poza obozem, musiały przynosić do obozu zwłoki zmarłych lub zakatowanych współtowarzyszy. Bardzo uciążliwe były apele, gdy stwierdzono czyjąś ucieczkę lub z jakiegoś innego powodu nie można było doliczyć się stanu osobowego. Niezależnie od pogody trzeba było wówczas stać na placu apelowym przez kilka godzin, a czasem nawet przez całą noc, po czym rano wszyscy musieli iść do pracy. Ucieczki pojedynczych więźniów lub całych grup zdarzały się nagminnie, mimo, że schwytanym groziła śmierć. Na pokazowych apelach karani byli surowo wtedy także inni więźniowie pod zarzutem pomocy w ucieczce. Władze obozowe zakładały bowiem, że współwięźniowie wiedzieli o planowanej ucieczce i nie zgłosili tego funkcyjnym lub esesmanom.

Codziennie znoszono zwłoki do kostnicy obozowej, często też odbywały się selekcje w salach szpitala obozowego i w bunkrach bloku jedenastego. Wybranych nieszczęśników kierowano albo na rozstrzelanie, albo do komory gazowej. Ileż ironii zawiera rozkaz komendanta KL Auschwitz Rudolfa Hössa, aby esesmani zawiadomili więźniów, żeby dnia 28 września nie spożywali żadnych odpadków żywnościowych, gdyż na całym terenie obozu i obszarach do niego należących rozłożona zostanie trucizna przeciw szczurom! Widać z tego, jak dobrze poinformowany był o sposobach dożywiania się więźniów. Jakąż wybiórczą troskliwość okazywał martwiąc się, że mogą otruć się trucizną na szczury – kiedy tysiące więźniów ginęło w komorach gazowych lub z rąk esesmanów…

Gdy przeglądałem książkę Danuty Czech „Kalendarz wydarzeń w KL Auschwitz”, porównałem opisane tam z wielką skrupulatnością wydarzenia z tym, co opowiadał mi Karol Miczajka. Dla porządku pozwolę sobie przedstawić chronologicznie to, co opowiadał mi Karol Miczajka, uzupełniając niektóre fakty bardziej szczegółowymi danymi z książki Danuty Czech.

W obozie macierzystym, oprócz bloku nr 24, w którym mieścił się dom publiczny, był też inny blok wypełniony kobietami – blok nr 10. Przebywały tam piękne dziewczyny, w większości Żydówki. Pod kierownictwem lekarza SS prof. Clauberga przeprowadzano na nich doświadczenia z zakresu sterylizacji. Na oddziale tym znajdowało się przez cały okres jego istnienia przeciętnie 270 więźniarek. W maju 1944 r. pracownię tę przeniesiono do jednego z nowo wybudowanych bloków na terenie tzw. „przedłużenia obozu” (Schutzhaftlagererweiterung), tj. obozu kobiecego w macierzystym obozie.

W połowie listopada 1943 r. zmieniło się kierownictwo obozu. Stanowisko komendanta przejął po Hössie SS-Obersturmbannführer Artur Liebehenschel. Złagodzone zostały w związku z tym niektóre przepisy obozowe. Wśród więźniów krążyły też informacje, jakoby esesmani podpisać musieli zobowiązania, że zabijanie więźniów jest zabronione, że za podejrzenie o zamiar ucieczki zniesiona zostaje kara śmierci, że bunkier bloku nr 11 przeznaczony będzie tylko na odsiadywanie wymierzonej kary, a nie będzie już pełnił dodatkowo funkcji – jak dotychczas – aresztu śledczego.

Pierwszego grudnia 1943 r. bardzo głośno było w obozie o tym, że pozdejmowano ze stanowisk takich oprawców jak Maximilian Grabner, Wilhelm Boger, Erich Wosnitza i Gerhard Palitzsch. Wymienieni wyżej i kilku innych wysokich funkcjonariuszy SS przywłaszczali sobie złoto, biżuterię, futra, pieniądze i inne wartościowe przedmioty, konfiskowane przez władze KL Auschwitz więźniom podczas przyjęcia do obozu. Podobno w trakcie rewizji przeprowadzanych przez SS-Sturmbannführera Konrada Morgena w kwaterach niektórych esesmanów znaleziono olbrzymie ilości wspomnianych kosztowności. Zebrane dowody rzeczowe przeniesiono do baraku wydziału politycznego, gdzie miały być przechowane do czasu rozprawy. W nocy z 7 na 8 grudnia barak ten spłonął – prawdopodobnie podpalony został przez esesmanów, którzy chcieli zniszczyć dowody swych nadużyć. W maju 1944 r. więźniowie wyczuwali jakąś nerwowość w poczynaniach władz obozowych, która najprawdopodobniej spowodowana była złą sytuacją Niemiec na froncie wschodnim. Aroganckie dotychczas władze SS zaczęły się liczyć z oskarżeniami o popełnianie w obozie masowych zbrodni, zaczęto więc zacierać ich ślady. Wśród więźniów szybko rozeszły się informacje, że nieczynne krematorium w obozie macierzystym przerobione zostało na schron przeciwlotniczy, że Ściana Straceń na dziedzińcu bloku jedenastego została rozebrana, a znajdująca się pod nią ziemia – przesiąknięta krwią rozstrzelanych więźniów – wybrana została niemal do głębokości półtora metra. Docierały też jednak niepomyślne wiadomości. Następca Hössa, Liebehenschel, dzięki któremu nastąpiło złagodzenie niektórych obozowych przepisów, przeniesiony został na stanowisko komendanta KL Majdanek. Do Oświęcimia powrócił zaś Höss, który od razu wprowadził swoje porządki, czyli zaostrzony rygor. Nasiliło się wyniszczanie więźniów i ich masowe uśmiercanie – do komór gazowych w Birkenau prowadzono wtedy całe transporty. Höss pełnił funkcję komendanta garnizonu SS i zarazem komendanta KL Auschwitz, więc przekazał z dniem 11.05.1944 r. nadzór nad obozem SS-Hauptsturmführerowi Richardowi Baerowi. Oczywiście dla więźniów takie zmiany organizacyjne nie miały znaczenia, gdyż i tak Hössowi podlegali poszczególni komendanci w KL I, KL II i KL III. Rudolf Höss odpowiedzialny był m.in. za akcję zagłady Żydów węgierskich, na temat której w książce Danuty Czech pod datą 25 maja 1944 r. pojawia się wstrząsający zapis: Więźniarska organizacja ruchu oporu w dodatku nadzwyczajnym do sprawozdania okresowego za czas od 5 do 25 V 1944 r. podała: „Oświęcim «Aktion Höss». Od połowy maja natężenie transportów z Żydami węgierskimi. Każdej nocy przybywa 8 pociągów, każdego dnia 5. Pociągi liczą po 48 do 50 wagonów, a w każdym wagonie po 100 osób. Transportami przyjeżdżają «osiedleńcy» […] Przy pociągach osiedleńców dodane są po dwa wagony drzewa budowlanego, które ci wyładowują przy «rampie śmierci», odwożąc na miejsce i układając na stosy… dla nich przeznaczone. Dla ułatwienia roboty, ludzie przyjeżdżają już posortowani – a więc, np. dzieci w osobnych wagonach. Zamknięte pociągi oczekują na specjalnej bocznicy po kilka godzin na wyładowanie […] koczują w pobliskim lasku”.

Więźniowie z zainteresowaniem śledzili wszystkie działania władz KL Auschwitz, które dawały nadzieję na oswobodzenie obozu. Kiedy z Birkenau przedostawały się do obozu macierzystego informacje o coraz częstszych ewakuacjach więźniów do obozów w głąb Niemiec, znaczyło to, że linia frontu przesuwa się na zachód, w kierunku Oświęcimia. W połowie czerwca przygotowano w Birkenau transport około 2000 Polaków i Rosjan do KL Buchenwald. W pierwszych dniach lipca wysłano z obozu kobiecego w Birkenau do KL Ravensbrück około 1000 więźniarek, a około 20 lipca kolejne 1000. Dnia 24.07.1944 r. więźniowie otrzymali wiadomość, że Armia Czerwona wyzwoliła Lublin, a wraz z nim – KL Majdanek. Innym zdarzeniem o znamionach narodowego buntu przeciw hitlerowskiej okupacji był wybuch powstania warszawskiego 1.08.1944 r. Był to dowód, iż organizacje ruchu oporu w okupowanym kraju – nie czekając na pomoc z zewnątrz – same starają się rozpocząć walkę o wyzwolenie ojczyzny. Niestety już następnego dnia władze obozowe zamanifestowały, jak systematycznie działa w obozie machina unicestwiania. Dnia 2 sierpnia w Birkenau załadowano do wagonów około 1400 Cyganów i wysłano ich do KL Buchenwald. Tego samego dnia wieczorem około 2900 osób z obozu familijnego Cyganów w Birkenau esesmani przewieźli samochodami ciężarowymi do komór gazowych w krematorium nr V. Po zagazowaniu ciała pomordowanych spalone zostały w dołach obok krematoriów. Dnia 12 sierpnia przywiezieni zostali do obozu w Birkenau aresztowani uczestnicy powstania warszawskiego. Dnia 14 sierpnia wysłano kolejny duży transport więźniów do KL Buchenwald – z obozu macierzystego (KL I) około 1200 więźniów. Pod koniec sierpnia z obozu macierzystego ewakuowano 800 więźniów do KL Sachsenhausen.

Dnia 20.08.1944 r. około godziny 16:00 po raz pierwszy nadleciały nad Oświęcim bombowce alianckie. Ogłoszono alarm przeciwlotniczy, a po chwili słychać było wybuchy w niedalekiej okolicy. Później więźniowie dowiedzieli się, że zbombardowane zostały zakłady chemiczne IG Farbenindustrie w Dworach koło Oświęcimia, w których zatrudnieni byli więźniowie KL Auschwitz. Podobno zrzucono też wtedy bomby na jakieś obiekty w Czechowicach, gdzie była rafineria nafty. Kolejny nalot na zakłady w Dworach miał miejsce 13 września. Kilka bomb spadło wtedy na teren przyległy do obozu macierzystego. Uszkodzone zostały bloki zamieszkałe przez esesmanów, połowa bloku nr 6 oraz jeden z bloków, w których mieściły się warsztaty odzieżowe (Bekleidungswerkstätte). Danuta Czech podaje, że: „[…] w blokach esesmańskich znalazło śmierć 15 esesmanów, a 28 zostało ciężko rannych. W bloku nr 6 zginęła 1 więźniarka, sporo było rannych. W warsztatach odzieżowych śmierć poniosło 40 więźniów, w tym 23 Żydów, 65 zostało ciężko rannych, natomiast 13 zostało zasypanych gruzami”.

Tylko w dniach 17 i 18 września wywieziono z KL Auschwitz 3100 więźniów do KL Mauthausen oraz 470 do KL Flossenbürg. Głośnym echem rozeszła się po obozie macierzystym wiadomość, że 7.10.1944 r. miał miejsce w Birkenau bunt komanda obsługującego krematoria. Dosyć dużo opowiadali na ten temat więźniowie zatrudnieni w komandzie obozowej straży pożarnej, którzy pojechali gasić wzniecony podczas buntu pożar. Na ich oczach rozstrzelano wtedy wielu więźniów, były jednak straty także po stronie esesmanów, którzy uczestniczyli w tłumieniu buntu – trzech zginęło, a dwunastu odniosło dosyć poważne rany. Kolejne poczynania władz obozowych wskazywały na to, że radziecka armia jest już blisko Oświęcimia. Esesmani jeszcze szybciej i skrupulatniej zacierali dowody popełnianych przez siebie w KL Auschwitz zbrodni. Dnia 20.10.1944 r. załadowano część akt do dwóch samochodów osobowych i ciężarówki, po czym wywieziono je do spalenia w krematorium w Birkenau. Palono kartoteki więźniów, świadectwa zgonów, zdjęcia i inne dokumenty. Pod koniec listopada władze obozowe wydały rozkaz zniszczenia urządzeń krematoryjnych w Birkenau. Oczywiście do rozbiórki krematoriów, komór gazowych i ogrodzeń wokół nich wykorzystano więźniów. Około 20 grudnia krematoria nr II i III w Birkenau były już rozebrane w 80 procentach. Coraz częstsze były też naloty alianckich bombowców. Dnia 26.12.1944 r. po raz kolejny zbombardowały one zakłady chemiczne w Dworach. Bomby spadły również na znajdujący się w pobliżu Birkenau szpital dla funkcjonariuszy SS, w wyniku czego zginęło 5 esesmanów.

Nowy Rok 1945 rozpoczął się od bolesnej dla więźniów wiadomości. Tego dnia 100 więźniarek i 100 więźniów z bloku jedenastego wywieziono samochodami ciężarowymi do krematorium w Birkenau, gdzie następnie zostali rozstrzelani. Były to więźniarki i więźniowie, których osądzono przed 24.12.1944 r. Dnia 5.01.1945 r. odbyło się w bloku nr 11 ostatnie posiedzenie policyjnego sądu doraźnego, na którym skazano na śmierć 70 Polaków. Wyrok ten wykonano także w krematorium nr V w Birkenau. Dnia 17.01.1945 r. przedostała się do obozu informacja, że jednostki Armii Czerwonej są już na przedmieściach Krakowa. Tego też dnia komendant podjął decyzję o ewakuacji więźniów. W nocy z 17 na 18 stycznia na dziedzińcu bloku nr 11 palono akta, podobnie czyniono też w innych obozach i podobozach przyległych do KL Auschwitz. Więźniowie w napięciu czekali na moment ewakuacji. Liczyli bowiem na to, że wyjście poza ogrodzenia obozu stworzy okazję do ucieczki. Formowano ich w kolumny po 5 osób w rzędzie. Tylko eskortujący ich dobrze uzbrojeni esesmani znali kierunek marszu. Dnia 18 stycznia o świcie wyprowadzono z obozu pierwszą, około 500-osobową kolumnę więźniów. Za tą grupą wychodziły następne, i następne…

W obozie pozostać mieli tylko więźniowie niezdolni do marszu, a więc chorzy, skrajnie wyczerpani, oraz kilku więźniów, którzy postanowili pozostać z chorymi. Wieczorem 18.01.1945 r. sformowano kolumnę, w której znaleźli się m.in. Franciszek Ogon, Karol Miczajka oraz jego brat Henryk, pracujący w komandzie obsługującym więźniarski szpital (Häftlingskrankenbau).

Śnieg pokrywał plac apelowy i wszystko dookoła. Było bardzo zimno, więźniowie marzli czekając na polecenie wymarszu. Stali przygotowani do wyjścia, gdy niemal tuż przed bramą Henryk podszedł do brata i powiedział: „Karol, ja nie dam rady iść, ja zostaję”. Uściskali się serdecznie na pożegnanie, gdyż nie wiedzieli, czy się jeszcze zobaczą. Po chwili Henryk przesunął się między stojącymi w kolumnie więźniami w głąb obozu i wrócił do chorych. Jak wspominał Karol Miczajka, bardzo mocno przeżywał rozstanie z bratem. Wychodził z obozu ze świadomością, że esesmani będą próbowali wymordować wszystkich, którzy tam zostali, aby nie zostawić świadków swoich zbrodni.

Dodaj komentarz